Apple to sekta czy firma technologiczna?

Odkąd kupiłem Macbook’a, do reszty zatraciłem kontakt z rzeczywistością. Pojechałem do Warszawy, zacząłem pić codziennie yerbę, robić zakupy w żabce oraz jeździć wszędzie hulajnogą elektryczną.

Oczywiście na swoje usprawiedliwienie dodam, że to przecież nie są jakieś dyrdymały, tylko realny styl życia, jaki muszę codziennie odbywać jako właściciel produktu Apple.

To jest właśnie niesamowicie mocną stroną tej marki. Apple nie sprzedaje po prostu produktów, jak kabanosy tarczyńskie. Apple używa wszystkich technik marketingowych, sprzedażowych oraz psychologicznych,

Zanim opowiem o technikach marketingowych, pozwólcie, że podzielę się z wami intymną historią. Jest to z lekka wstydliwe, jednakże od dzieciństwa byłem w drużynie PC master-race. Stałem po stornie Samsunga, Microsoftu, Intela, a na użytkowników sprzętów Apple patrzyłem jak na obłąkańców, których wielka korporacja odurzyła afrodyzjakami w postaci wszędzie rozpylanego zapachu z napisem„ekskluzywne”.

Ja oczywiście byłem ponad to, w końcu moje zakupów dokonywałem wyłącznie podługim namyśle oraz pieczołowitej analizie.

Niestety cały obraz tego kim jestem runął, gdy przyszła pora wybrać laptopa na studia.Pomimo innych możliwości zdradziłem swoje plemię. Postanowiłem kupić Macbook’a.

Oczywiście, że ten zakup był poprzedzony głęboką analizą, porównaniem produktów, tworzeniem zestawień w Excelu, czytaniem recenzji w Internecie. Jednakże wszystkie te procesy służyły wyłącznie utwierdzeniu mnie w wyborze, który już dokonałem, gdy pierwszy raz zobaczyłem Macbook’a w domu mojego kuzyna.

Była to miłość od pierwszego wyjrzenia. Minimalistyczne wygląd, piękne zaokrąglone rogi, gładko otwierający się wyświetlacz, wibrujące, jaskrawe barwy zieleni bijące z krajobrazu w hrabstwie Sonoma wzbudziły we mnie ekscytację i podziw.

Nie zdawałem sobie z tego sprawy, ale w tamtym momencie, Apple użyło swojego pierwszego afrodyzjaku. Techniki marketingowej, która potrafi złamać najlepszych graczy.

Apple wchodzi ci do głowy, czy tego chcesz czy nie.

W powyższym przykładzie zawarta jest synteza tego jak Apple wchodzi klientom do głowy.Trzeba przyznać sukinsynom, że wiedzą co robią. Zanim w ogóle wejdziesz w interakcję z ich produktem, to jesteś już skory go nabyć.

Wynika to między innymi z tego, że ich urządzenia wyglądają minimalistycznie oraz zapraszająco. W samym sednie designu ich urządzeń chodzi o to, żeby użytkownik był w stanie korzystać z niego bez większego zaznajomienia.

„Prostota jest najwyższą forma wyrafinowania.”

Powiedział Steve Jobs, a potem zmarł.

Poza samymi urządzeniami są jeszcze reklamy. Nawet jeśli nie wierzysz w to, że na ciebie działają, no bo oczywiście, jesteśmy najmądrzejsi i nie dajemy się tak łatwo oszukać, to jednak poprosiłbym ciebie o wyobrażenie sobie materiału marketingowego Apple.

Jestem głęboko przekonany, że pomyślałeś o sytuacji, w której latynoska używa swojego nowego iPhone 17, żeby stworzyć epickie nagranie, którego nie powstydziłby się sam Christopher Nolan.

Również całkiem trafne byłoby wyobrażenie sobie czarnoskórego geja, który wykorzystuje swojego iMaca, żeby dać upust swojej kreatywności w branży filmowej.

Produkty Apple kojarzą się również z urządzeniami klasy premium. Każdy element – od wyrafinowanego wzornictwa sprzętu, poprzez wysokiej jakości materiały produkcyjne, po dopracowane opakowania – ma tworzyć poczucie obcowania z produktem z wyższej półki.

W ten sposób pojęcie tego czym jest Apple i czym się charakteryzuje znajduje się w twojej głowie przed jakimkolwiek zakupem. Wiesz, że iPhone, to telefon przystosowany dla ludzi takich jak ty – młodych, ambitnych, kreatywnych, którzy mają gust i chcą zdobywać świat. Są to produkty dla ludzi, którzy pragną otaczać się pięknem.

Najzabawniejsze jest to, że to dopiero początek. Zalążek modelu marki, który buduje w twojej głowie Apple. Wyobraź sobie, co musi się dziać z użytkownikiem, który zamierza kupić iPhona, albo już go posiada. Jeśli przejdzie przez pierwszą bramkę i nabędzie jakiekolwiek urządzenie, jego kieszeń zamieni się w dziurę bez dna, z której Tim Cook bez ograniczeń może wyciągać wszystko co się tam znajduje.

Apple pomaga ci przepłacać.

Żeby zrozumieć w jaki sposób Tim Cook rozpruwa twoją kieszeń, należy poznać dwie bronie, z których korzysta. Jest to up-selling i cross-selling. To dzięki nim Apple zarabia krocie.

Up-selling polega na tym, że kupując produkt na stornie internetowej dopłacasz, żeby mieć lepsza konfiguracje. Zamiast surowego Macbook’a z 16 gb RAMu oraz 256 gb dysku ssd, które i tak zaraz się skończy, dopłacasz 1000 zł, żeby mieć bardziej wypasioną wersję.

To trochę jak z wybieraniem zestawów w McDonaldzie. Oczywiście idąc tam masz zamiar kupić wyłącznie warpa, ale kończy się na tym, że przy okazji nabywasz 9 chicken nuggetsów i waniliowego shake’a. Jest to niewątpliwie onieśmielające, gdy odbierasz paragon. Wówczas okazuje się, że z zamówienia o nominalnej wartości 20 zł robi się zamówienie za 50 zł!

Jak widzicie z ataku zwanego up-sellingiem korzysta zarówno Tim Cook jak iMcDonald, jednakże z  drugiej broni może korzystać wyłącznie Apple… i może to dobrze, bo gdyby wprowadził ją McDonald, to bylibyśmy finansowo zrujnowani.

Następną techniką sprzedażową jest cross-selling. Jest to atak psychiczny, który zadaje więcej obrażeń z biegiem czasu. Polega on na tym, że posiadając jeden produkt z ekosystemu Apple, jesteś skory nabywać kolejne.

W końcu, gdy kupisz już swojego Macbook’a z 256 gb dysku ssd, to prędzej czy później skończy ci się pamięć. I co, kupisz dysk zewnętrzny? No bynajmniej nie jeśli masz sprzęt Apple. Jedyną alternatywą jaka ci zostaje to kupno iCloud’a, żeby mieć wszystko w chmurze.

Poza tym, ostatnio słyszałem od twojej matki, swoją drogą, wspaniała kobieta, pozdrów ją ode mnie, że twój stary android się popsuł. Co teraz kupisz? Znowu masz zamiar nabyć telefon z tej samej marki? Przecież masz Macbooka. Lepiej kupić iPhone. Nie dość, że przecież będzie kompatybilny z laptopem, to kto wie… może będzie tak samo dobry? Nigdy nie używałeś telefonu od Apple’a, ale skoro potrafią zrobić dobry laptop, to pewnie smartfon też będzie porządny… prawda?

Wydaje ci się, że wszystkie urządzenia Apple są świetne.

Budowanie opinii na temat innych urządzeń na bazie doświadczenia z jednym nazywa się efektem halo. Sukces jednego flagowego produktu Apple potrafi potrafi pozytywnie „oświetlić” całą resztę oferty.

Apple celowo korzysta z tego mechanizmu. Przykładowo ogromna popularność iPoda na początku lat 2000 sprawiła, że wielu nowych klientów zaczęło postrzegać komputery Mac jako równie atrakcyjne i godne zaufania – i w efekcie je kupować.

Podobnie udany iPhone przyciąga uwagę do akcesoriów takich jak AirPods czy usług jak AppStore, wzmacniając spójny, pozytywny wizerunek całej marki. Efekt halo sprawia, że zadowolenie z jednego produktu zwiększa skłonność do zakupu kolejnych, co napędza sprzedaż w obrębie ekosystemu Apple.

Ze względu na efekt halo napędzany jest również strach. Strach przed pominięciem czegoś nowego, fajnego. Jest to inaczej FOMO (fear of missing out). Apple potrafi wywołać u klientów poczucie, że muszą mieć najnowszy produkt, aby nie zostać w tyle.

Firma umiejętnie buduje hype przed premierami – otacza nowe produkty aurą tajemnicy, kontroluje przecieki informacji i organizuje spektakularne prezentacje, które śledzą miliony ludzi. W efekcie każda premiera iPhone’a czy MacBooka urasta do rangi wydarzenia, którego nie wypada przegapić.

Klienci odczuwają presję, by dołączyć do „rewolucji” i kupić nowość. Apple stosuje tu również element limitowanej dostępności: pierwsze partie urządzeń często szybko się wyprzedają, co tylko nakręca zainteresowanie. Ten strach przed brakiem nowego gadżetu sprawia, że konsumenci ustawiają się w kolejkach lub składają zamówienia przedpremierowe, byle tylko zdobyć urządzenie jak najszybciej.

W ten sposób Apple wykorzystuje FOMO jako napęd psychologiczny sprzedaży –produkty są postrzegane nie tylko jako technologia, ale jako unikatowe doświadczenia, za którymi nie chcemy pozostawać w tyle.

Powyższe efekty psychologiczne wpływają na najważniejszą dla Apple’a wynik. Jest nim lojalność wobec marki i „kult”

Niewiele firm może się pochwalić tak oddaną bazą użytkowników jak Apple. Klienci często stają się wiernymi fanami, którzy przy kolejnych zakupach nawet nie rozważają produktów konkurencji.

Wynika to z kilku czynników: firma dostarcza konsekwentnie wysoką jakość, oferuje unikalne korzyści dzięki zintegrowanemu ekosystemowi oraz kreuje atrakcyjny wizerunek, z którym ludzie lubią się identyfikować​.

Użytkownicy produktów Apple tworzą coś w rodzaju społeczności czy wręcz „plemienia” – dzielą się doświadczeniami, wspierają na forach, z entuzjazmem śledzą konferencje Apple i jako pierwsi ustawiają się w kolejkach po nowe urządzenia.

Ta silna lojalność przekłada się na bezcenny marketing szeptany – zadowoleni fani sami polecają markę znajomym, wzmacniając jej pozycję.

Także Apple to sekta czy firma technologiczna?

Powiedziałby, że Apple to jedna z nielicznych firm, których użytkowników można by było zaliczyć do członków wielkiej sekty. Oczywiście trochę się śmieję, hiperbolizuję, jednakże jest w tym trochę prawdy.

Pozazwykłym sprzedawaniem produktów i korzystania z interesujących technik marketingowych oraz sprzedażowych, które na celu mają zbudowanie rozpoznawalność marki oraz zachęcenia klientów do pieniędzy, Apple korzysta również z technik manipulacji emocjami. Powoduje to, że ludzie są podekscytowanie widząc zajawki o nowych produktach i z zaangażowaniem patrzą na każde nowe urządzenie, które może okazać się rewolucyjne.

Odnoszę wrażenie, że w przeszłości te społeczne emocje były jednak bardziej rozbudzone.Za czasów Steve’a Jobs’a, firma była, innowacyjnym producentem przeznaczonych dla buntowników.

Po jego śmierci mogliśmy obserwować, jak rośnie kult iPhone, a każda następna premiera urządzenia była związana w medialnym szumem.

Jednakże teraz jest inaczej. Czuję, że Apple jest już zwykłą korporacją, która nie wprowadza niczego innowacyjnego. Zamiast tego zwiększa marże oraz ogranicza się do prezentowania sprawdzonych rozwiązań

Oczywiście Apple’a ciągle stara się wyskrobywać coś z nieaktualnego już przymiotnika „rewolucyjny”, który na wątłym plastrze taśmy przyczepiony jest do monumentalnego loga jabłka.

Zrobili tak między innymi poprzez wypuszczenie Apple Vision Pro. Czy było to czymś wyjątkowym? Zdecydowanie. Czy było rewolucyjne? Odnoszę wrażenie, że może to być kwestia sporna.

A wy co o tym siądziecie? Czujecie, że Apple nadal otoczone jest kultem, czy może wytracili tempo z biegiem lat?

Więcej artykułów
Zobacz więcej

departament
finansów.

Copyright © 2025 departament finansów. Wszelkie prawa zastrzeżone.